niedziela, 6 marca 2016

Prolog



Wszystko zaczęło się od ''niewinnego'' żartu... zawodnicy przebrani w wyjściowe garnitury kroczyli przez korytarze stadionu w Monachium, wszyscy oprócz jednego - Jana. Jan Medina prawdopodobnie w tym momencie wsiada do samochodu, aby jak to on spóźnić się kolejno po swoją dziewczynę, a potem wpaść w połowie przemowy członka zarządu na gale. Jednak koledzy z szatni obstawiają, że spóźni się jeszcze bardziej, ponieważ oni uzbrojeni w jego telefon zwabili jego dziewczynę na stadion. Po co? Wyjaśnij się w kolejnych wersach, więc zaczynajmy...

- A jak nie przyjdzie? - szepnął schowany za jeden z filarów Mario
- Zamknij się! Filary nie mówią. - rzucił go butem Thomas
- Ani nie rzucają obuwiem. - oburzył się poszkodowany
- Ej, a może ona nie umie czytać - zagadną Manuel
- Jest głupia, ale myślę, że nie aż tak - odezwał się kolejny gadający filar, Philipp
- Cicho, odpisała, że już jest! - krzyknął Thomas
- Patrzcie nawet pisać umie, no nie posądzałem ją o to - zadarł się Arjen, wszyscy uderzyli się w czoło, potem zamarli, bo usłyszeli że ich ,,ofiara,, się zbliża
- Kochanie! Gdzie jesteś? Kupiłeś mi naszyjnik? A może pierścionek? Oby z brylantem! Wiesz, że ja w tych szpilkach długo nie ujdę, były strasznie drogie, ale są nie wygodne, muszę sobie kupić nowe! - mówiła, chyba do siebie Greta, piłkarze słysząc ją przewracali oczami, nie było odwrotu, wizja słuchania tego piskliwego głosu całą noc, była przerażająca. Z okrzykiem bojowym złapali Gretę, zawiązali i wepchnęli do jednej z szafek.
- Tylko zapamiętaj hasło Neuer! - upomniał go Thomas
- Jasne, nie bój się, mój mózg ma lepszą pamięć niż komputer - zapewniał Manuel
- A ty co wystawiasz ten jęzor? - zapytał Alonso
- Pióra z jej sukni wleciały mi do buzi. - odparł Mario, pocierając sobie język
- Spokojnie kochany. - objął go Robert - Ja prawie udusiłem się od jej perfum, ona powinna mieć znaczek uwaga teren skażony, że jeszcze jakiś ptak na nią nie zleciał to się dziwie.
- Trzeba jechać na gale, już nie mogę się doczekać miny Jana, ciekawe kogo zabierze. - uśmiechnął się Thiago
- Wszyscy lepsi od niej - oznajmił Philipp - Manuel, a ty pamiętaj, żeby zamówić te szamankę do Grety, nie może nic pamiętać, bo nas zabije.
- Jak zwykle, wszystko na mojej głowie, spokojnie dzieci, tatuś się wszystkim zajmie, a teraz po kobiety i na gale! - rozkazał Neuer

***

Przewróciłem całe mieszkanie w poszukiwaniu telefonu - bez skutku, podarłem spodnie od garnituru, ale spokojnie Greta zawsze szykuje mi dwa zestawy, więc bez paniki, a może jednak. Spojrzałem na zegarek -
Cholera jasna znowu ostatni - zakląłem pod nosem, wybiegłem z windy poprawiając płaszcz, wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon. - Oby nie było korków, błagam bez korków. - modliłem się pod nosem. Greta miała czekać pod mieszkaniem kosmetyczki, tak dużo mi to mówi. Jakimś cudem znalazłem budynek pasujący do opisu mojej dziewczyny, już czekała. - Czy ona pofarbowała włosy? - gadałem do siebie, zatrzymałem samochód tuż przy niej i wciągnąłem do środka, nie wiele myśląc ruszyłem dalej, może pierwszy raz się nie spóźnimy. - Kochanie ta twoja nowa dieta na prawdę działa, zrobiłaś się taka malutka - zagadnąłem, cisza - Dlaczego się nie odzywasz, a no tak wiem, że musiałaś czekać, przepraszam, ale wiesz... - spojrzałem na nią i zamarłem - Ty nie jesteś Greta! - oburzyłem się i przystanąłem, dziewczyna chyba ucięła sobie drzemkę, bo miała zamknięte oczy, ale kiedy długo nie dawała znaku życia postanowiłem sprawdzić czy żyje, schyliłem się, żeby posłuchać bicia serca.
- Zboczeniec! Gwałciciel! - zaczęła się drzeć fałszywa Greta prosto do mojego ucha
- Ja zboczeniec! - oburzyłem się odsuwając się od niej, ta niewiele myśląc dała mi z liścia
- Uderzyłeś mnie w głowę! Jeśli mnie nie wypuścisz, nie zawaham się go użyć - groziła mi szpilką
- Spokojnie Mała - podniosłem ręce w górę
- Mała?! Ja ci dam Mała tylko poczekaj! - gotowała się do ataku, a ja spojrzałem na zegar
- Wiesz, poczekałbym, ale nie mam czasu - odpaliłem silnik, chciałem jak najszybciej znaleźć się na gali.
- Jesteś nienormalny! - darła się Mała - Chcesz nas zabić!
- Nie, chce uniknąć śmierci! - odparłem
- Ty idioto, wypuść mnie natychmiast, bo zacznę krzyczeć - krzyczała
- Przecież już to robisz! - dostosowałem się do jej tonu - Słuchaj - westchnąłem spokojnie
- NIE! - zadarła się
- Słuchaj! - powtórzyłem głośniej i spojrzałem na nią, wtedy coś mi wpadło do głowy - Wypuszczę cię - powiedziałem
- Świetnie - klasnęła w ręce i chwyciła klamkę
- Ale za godzinę - dokończyłem
- CO?! - krzyknęła i znów zaczęła mnie okładać
- Chcesz nas zabić! - zadarłem się, kiedy jej te witki zamiast rąk zasłaniały mi drogę, po tym uspokoiła się i zrobiła obrażoną minę - Jedziemy teraz na galę, pouśmiechasz się do aparatu ze mną, a potem zawiozę cię nawet na drugi koniec świata - powiedziałem poważnie
- Co ty sobie wyobrażasz. - zdumiała się
- Jeśli za pięć minut tam się nie pojawię, zabiją mnie, nie żal ci mnie chociaż trochę. - spojrzałem na nią
- Nie znam cię, a jak umrzesz będzie o jednego idiotę mniej - oznajmiła
- Dziękuję - westchnąłem zrezygnowany i chciałem zawrócić, ale mnie powstrzymała, zerknąłem na nią z nadzieją
- Za pół godziny muszę być na ślubie mojego brata, jeśli nie zdążę to dopiero będziesz mieć kłopoty - poinformowała
- Spoko, pół godziny da się zrobić, a teraz trzymaj się mnie, wchodzimy do paszczy lwa...

____________________________________________
Taki zły dobrego początek, po prawie rocznej przerwie :o
Przepraszam, za tak długą nie obecność, ale coś nie mogliśmy z bloggerem się dogadać, ale jestem i mam ambitny plan napisać do końca tego bloga! :p Do zobaczenia, niedługo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz